Obserwatorzy

piątek, 15 października 2010

Trekking po zamkach w Dublinie - Swords i Malahide Castle

15 października 2010 rok

Tego dnia wybraliśmy się na peryferia Dublina - do Swords. Tutejsze miasto jest oazą spokoju i czystości. Znajdują się tu również przepiękne zamki. Pierwszym z nich jest Swords Castle. Jak podają źródła zamek z XIII wieku zbudowany jako rezydencja pierwszego arcybiskupa Dublina.
Obecnie stanowi największą atrakcję miasta.
Zanim jednak daliśmy nura by pozwiedzać mury obronne zamku zajmującego ponad 1,5 hektara, zachwyciłem się tutejszymi pubami i butikami. Co jeden to piękniejszy. Naprawdę, po tych kliku już dniach spędzonych na irlandzkiej ziemi, muszę przyznać, że ta zielona wyspa ma naprawdę wspaniały potencjał i tak wiele do zaoferowania przyjezdnym, że nie sposób tu się nudzić ani popaść w monotonię.























Jak już wspomniałem dzień ten przeznaczyliśmy na odpoczynek po wyprawie do Moherowych Klifów. I jak na muszkieterów przystało spędziliśmy go w mieście w klimatycznych pubach oraz na dziedzińcach zamków Swords i Malahide.

Główne wejście na zamek Swords

































Miasto Swords również kryje parę perełek architektonicznych. Chociażby Swords Round Tower - okrągła 26 metrowa wieża jest jedyną pozostałością po klasztorze założonego przez św.Columba w 512 roku. Położona jest na terenie kościoła św.Columba. Miejsce obowiązkowe do zobaczenia.



26 metrowa Swords Round Tower


Ostatnim obowiązkowym miejscem który odwiedziliśmy były tereny zamku i podzamcza Malahide. W tym celu musieliśmy trochę podjechać z centrum Swords bliżej wybrzeża. Parkując naszego bzyczka tuż przy boisku do krykieta spacerkiem udaliśmy się na zamek Malahide.


Pole do krykieta - w tle kościół św.Sylwestra




Barwy jesieni w całej okazałości


Parę słów o zamku Malahide.
Losy zamczyska sięgają XII wieku gdy Richard Talbot - rycerz Henryka II w nagrodę za służbę dostał zatokę i ziemię Malahide. Od 1185 do 1975 roku był siedzibą rodową Talbotów przez 790 lat. Ostatnia właścicielka Lady Rose Talbot sprzedała zamek państwu, sama wyjeżdżając do rodzinnej posiadłości w Australii gdzie w wieku 93 lat zmarła.
Sam zamek położony jest on w bardzo malowniczej okolicy na obszarze 100 ha. Ogromna przestrzeń i park jest kolejną zaletą tego miejsca. Wnętrza zamku Malahide są bardzo przytulne ukazujące głównie świetność rodziny Talbotów a jeśli ktoś zgłodnieje może skorzystać z menu szefa kuchni który oznaczony jest gwiazdami Michelin. W żargonie gastronomicznym - to najwyższa ocena za usługi i menu. Ma to oczywiście swoje odzwierciedlenie w cenie - ale jeśli ktoś uwielbia wykwitnę dania - to czemu nie.

Malahide mnie zauroczył. Przestrzeń zieleni która otacza ten zamek jest niewyobrażalna. Daje to poczucie wolności i chce się pobiegać albo posiedzieć w cieniu tej historycznej budowli. Zresztą zobaczcie sami.


Malahide Castle







Wejście na zamek jest płatny i jeśli naprawdę kogoś interesuje historia rodu Talbotów nie powinien żałować wydania paru euro.
Nas "Bractwo Muszkieterów" interesowały raczej klimatyczne puby zatem czym prędzej trasą podzamcza i dalej drogą powrotną przez park i boisko do krykieta wróciliśmy na parking po naszego bzyczka by w ostateczności wywęszyć jakiś dobry trunek. Dzionek kończyliśmy przy Beamish'u - drugim po Guinnessie najbardziej popularnym porterze w Irlandii.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz