Słowami wstępu: Glendalough to wczesno-średniowieczna wieś (osada) w
hrabstwie Wicklow. Założona została w VI wieku przez przez św.Kevina pochodzącego z królewskiego rodu Leinster. Położona malowniczo w dolinie dwóch jezior, dziś jest z najważniejszą atrakcją turystyczną regionu.
Opactwo w Glendalough (Gleann dá Loch) rozsławiło kościół celtycki w całej Europie. Na terenie opactwa kształciły się
tysiące mnichów, z których wielu ruszyło do Europy. Przeor z
Glendalough, Laurence O’Toole w XII w. został arcybiskupem Dublina.
Główną budowlą jest St Kevin’s Church z przysadzistą kamienną kaplicą o
beczkowym sklepieniu. W pobliżu wznosi się okrągła
wieża wysoka na 31 m.
O atrakcyjności tego miejsca decydują przede wszystkim malownicze
ruiny, w magiczny sposób wtapiające się w naturalną scenerię.
 |
Mapa okolicy |
Dla mnie podróż do Glendalough była czymś magicznym a decyzja ostrego trekkingu dookoła dwóch jezior okazała się strzałem w dziesiątkę.
Ale po kolei.

Tradycyjnie już po irlandzkim śniadanku i zaopatrzeniu się w co nie co, ruszyliśmy z moim kompanem podróży do historycznej osady w Glendalough (czytaj: Glandalou). Wszystkim podróżującym po Irlandii naprawdę polecam to miejsce - dużym plusem jest bliska odległość od Dublina ok 60km. Informację o autobusach do Glendalough znajdziecie na
glendaloughbus.com
My byliśmy zmotoryzowani, gdyż na wędrówkę chcieliśmy przeznaczyć więcej niż 4 godziny, czyli różnicę między przyjazdem autobusu a jego odjazdem. Kursuje on raz dziennie wiec jeśli nie planujesz dłuższego pobytu niż 4 godziny to możesz wybrać się właśnie autobusem. Wejście do Glendalough jest biletowane. Wydatek to ok. 2-3 euro.
Samo Glendalough wbija w ziemię. To jest to co chciałem zobaczyć. Niesamowite klimaty a wszystko to osadzone w przepięknej dolinie dwóch polodowcowych jezior. Osada, kościół, grobowce, krzyże celtyckie, wszystko z szarego kamienia, krystalicznie czysta woda, torfowiska, wodospady i ten spokój.
Przez cały czas wędrówki miałem dobrą pogodę, ale zapewne miejsce te robi się jeszcze bardziej ciekawe i magiczne, kiedy z gór do doliny spływa mgła lub chmury, pada deszcz, atmosfera robi się wtedy niezwykle tajemnicza.
Po eksploracji takich miejsc jak kościół św.Kevina, ruin katedry i wieży otoczonej nagrobkami z celtyckimi krzyżami, ruszyliśmy białym szlakiem w stronę górnego jeziora przez ruiny osady górników, dalej w górę nad wodospad. Droga powrotna wiodła kładką przez torfowiska wzdłuż grani wzgórza do miejsca z którego zaczęliśmy wędrówkę. Po drodze warto zwrócić uwagę na faunę i florę. Tutejsza roślinność w szczególności drzewa, przypominają gdzieniegdzie scenerię z filmu "Władcy Pierścieni". Dochodząc do upper lake (górnej części jeziora) odnajdziecie uschnięty konar drzewa do złudzenia przypominający ludzką dłoń. Przy odrobinie szczęścia na pewno czeka cię spotkanie twarzą w twarz z kozicą górską. Przejście całego szlaku zajmuje około 4-5 godzin a cała trasa jest naprawdę widowiskowa.
Tradycyjnie już naszą wędrówkę podsumowaliśmy przy kuflu Guinnessa przy akompaniamencie kobziarza. Czad :-)
Podsumowując: Glendalough powinien być obowiązkowym punktem wypadowym każdego podróżnika po Irlandii. Jeśli chodzi o mnie, hmmm na pewno jeszcze tu wrócę.
 |
W drodze do Glendalough - w Irlandii obowiązuje ruch lewostronny |
 |
Widok na wieżę
|
 |
Wewnątrz ruin |
 |
Celtyckie krzyże |
 |
Klimaty Hobbitowskie |
 |
Konar drzewa przypominający ludzką dłoń |
 |
Przy upper lake |
 |
Upper Lake of Glendalough |
 |
W drodze do osady górniczej |
 |
Ruiny osady górniczej - krajobraz jak z filmu Highlander :-) |
 |
Skojarzenia ze świętokrzyskimi gołoborzami |
 |
Kozice górskie |
 |
Wspinamy się nad wodospad |
 |
Wodospad |
 |
Połowa drogi za Nami |
 |
Kładka łącząca kilka szlaków na szycie wodospadu |
 |
Droga powrotna po kładce wśród torfowisk i wrzosu |
 |
Przegląd naszego szlaku widziany z góry |
 |
Widok na jeziora (niższe i wyższe) |
 |
Schodzimy do osady |
 |
Mini-wodospady - widoki w drodze powrotnej |
 |
Mini sekwoja |
 |
Żegnamy Glendalough wychodząc przez główną bramę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz