Obserwatorzy

wtorek, 30 czerwca 2015

Busem po Europie - Wyprawa do Słowackiego Raju

Witam podróżnicy

Od 24 sierpnia 2014 minął prawie rok jak uprawialiśmy trekking po jednym z najpiękniejszych zakątków Słowacji - Słowackim Raju.
Przejechaliśmy w sumie: 1312 km.
Wtedy obiecywaliśmy sobie, że jeszcze tu wrócimy. No i jesteśmy a raczej byliśmy.

Ekipa w składzie: Mati (twórca pogody), Adam (kwatermistrz), Kacper (twórca przedziwnych zapachów), Tomek (poszukiwacz knedlików), Marcelina (pseudonim na czas podróży - Marcekiła) i Gabi (pseudonim wyprawy Gabrysia wenerysia) no "Ja" we własnej osobie w dniach 30 czerwca do 5 lipca 2015 roku przemierzali szlaki Słowackiego Raju - jednego z najpiękniejszych rezerwatów przyrody na Słowacji.

W tym roku celem stały się miejsca, które w 2014 nie udało nam się zwiedzić, choćby z przyczyn pogodowych. W tym roku cały nasz pobyt w Słowackim Raju przepełniony był słoneczną, upalną pogodą co pozwalało nam na zmaksymalizowanie naszych wysiłków w celu zwiedzenia jak największej ilości miejsc w rezerwacie.
Kolejno były to:
  • Przełom Hornadu i dojście na Tomaszowski Głaz przez Letanovski Młyn - Słowacki Raj
  • Tatralandia - całodniowy pobyt na Termach w Liptovickim Mikulaszu
  • Przejście "Piecky" zaraz po Suchej Beli jedna z najciekawszych tras - Słowacki Raj
  • Schronisko Klasztorisko
  • Poprad
  • Belianska Jaskinia
W Hrabusicach, gdzie już tradycyjnie mieliśmy zakwaterowanie, zawitaliśmy 30 czerwca ok. 15stej. Sporo zajął nam dojazd, gdyż tego dnia zakopianka jak zawsze była zapchana. Oczywiście nasz kwatermistrz zaopiekował się Nami w sposób bardzo profesjonalny, tak że po jakieś godzince byliśmy gotowi już do grilowania na maxa. A tego dnia testowaliśmy kurczaka, polędwiczkę, boczuś i itp... palce lizać, mniam :)

Witajcie Podróżnicy :-) zaczynamy naszą przygodę

Gabi wśród ochroniarzy :)

No to zaczynamy Big Adventure

Gwarantuje Wam, że będzie kuuuupppaaa śmiechu :)

No i tak zeszło do północy. Następnego dnia czekała nas całodniowy trekking.


1 lipca 2015 rok - Słowacki Raj

Dzień zaczął się do wspólnego śniadanka. Zaraz potem w niespełna godzinkę znaleźliśmy się na szlaku prowadzącym na Tomaszowski Głaz. Aby tam się udać, ponownie jak w roku powszednim rozpoczęliśmy trekking przez Przełom Hornadu pokonując klamry, łańcuchy, wiszące mosty oraz drewniane kładki - czyli to co tygryski lubią najbardziej.

Zaczynamy naszą wędrówkę - godz.ok.11-stej

Wszyscy w dobrych nastrojach

To co Tygryski lubią najbardziej

Przełom Hornadu

Kładki, kładki, wszędzie kładki


Pogoda sprzyjała, było aż nadto gorąco. Złym pomysłem było wykąpanie się w zapachowych płynach do kąpieli co sprawiało, że z wszelkich możliwych stron zlatywały się wszelkiej maści muszki i owady, które zasysały się w naszych ciałach. Szczególnie musieliśmy uważać na Tomka, który jest uczulony na jad pszczeli.

Daliśmy radę chłopaki - lecim dalej :)

Tempo jak zwykle narzucił Mati, który z trekkingu uczynił mały maraton :). Po jakieś godzince stanęliśmy na największym moście linowym łączącym kilka szklaków, których większość prowadzi do schroniska w Klasztorysku.
Stąd zamiast żółtym szlakiem - jak to zrobiliśmy rok temu - pójść właśnie do schroniska - poszliśmy dalej niebieskim szlakiem do Letanovskiego Młyna i dalej na Tomaszowski Głaz.
Trasa do Młyna obfituje w liczne kładki oraz łańcuchy i kładki metalowe wystające ze skał, a różnica wysokości podczas trekkingu waha się od 10 do nawet 40 metrów nad Hornadem. Całość sprawia, że pokonanie tej trasy daje niesamowitą satysfakcję.

Na wiszącym moście



Uuuuu Mati testuje swój lęk wysokości

Dobrym pomysłem był również mały odpoczynek w Młynie, gdzie chłodne napoje i coś słodkiego ukoiło zmęczenie nie tyle trasą co pogodą. Tego dnia było naprawdę bardzo gorąco.
Od Młyna zaczęła się tak naprawdę wspinaczka, która dopiero zakończyła się w schronisku, gdzieś ok. 17.30-18.00. Podejście do Tomaszowskiego Głazu okazało się niezbyt ekstremalne - choć i tak dało się we znaki choćby z powodu mozolnej wspinaczki pod górę. Ale powiem Wam coś... było naprawdę warto.

Mapa naszej wędrówki tego dnia

Tomaszowski Głaz może swoim wyglądem nie imponuje aż tak bardzo ale widoki zapierają dech w piersiach. Taka mała miniatura norweskiego Preikestolen, choć być może to za dużo powiedziane, ale widoki naprawdę oszałamiają i moim skromnym zdaniem obecność w tym miejscu - obowiązkowa!!!

2-wie kozice na Tomaszowskim Głazie

Widoki z góry

Chwila nie uwagi i ......




Najlepsza ekipa pod słońcem


Gdy już nacieszyliśmy oko widokami nadszedł czas aby ruszyć dalej do schroniska. Czekała na Nas nie miła niespodzianka, gdyż najpierw trzeba było pokonać niezłą różnicę wysokości, czyli zejść z Głazu w dół niebieskim szlakiem do Białego Potoku a potem mozolnie wspinać się i to dosyć ostro w kierunku schroniska przez Certovą Sihote 822 m.n.p.m by następnie ponownie zejść już do schroniska, gdzie czekały na Nas upragnione knedliki.


Na Certovej 822 m.n.p.m

Można nawet zobaczyć piramidy

A skoro już o knedlikach mowa to Tomek tego dnia w akcie desperacji chyba, jako jedyny darł kapcie pod górę aż huczało, bo przez całą trasę wspinając się, nie widziałem go ani razu. Miał chłopina kondychę tego dnia :-). Oczywiście nie zapomnę również motywacyjnych słów, jakie tego dnia podczas wspinaczki wypowiadała Marcekiła - Bóg raczy wiedzieć, czy chciała mnie wypatroszyć czy zabić od razu :-). A ile było przy tym śmiechu, łooooo

Jak wspomniałem, gdzieś przed 18stą udało Nam się dotrzeć do Klasztoryska, gdzie zamoczyliśmy nasze usta w knedlikach ku radości Tomka.
Po jakieś półgodzince poświęconej na posiłek, ruszyliśmy w dół żółtym szlakiem w kierunku Hornadu by największym moście wiszącym wrócić ponownie na szlak niebieski i dalej już przełomem Hornadu maszerować w kierunku Hrabusic, gdzie czekał na nas upragniony odpoczynek.
Tego dnia pokonaliśmy ok 16 km choć w nogach czuliśmy duuuużo więcej.

Wracamy

Dzionek ten skończył się już tradycyjnym grilowaniem do północy a może i dłużej... kto by tam pamiętał :)



2 sierpnia 2015 roku
Wyjazd do Tatralandii w Liptovickim Mikulaszu

Tego dnia plan był jeden. Relax na maksa. Zaraz po śniadanku ruszyliśmy autostradą a potem drogą krajową do Liptovickiego Mikulaszu, gdzie moczyliśmy się całe godziny w termach i basenach o różnych stopniach ciepła i zawartości składników mineralnych.

Pędzimy przez autostradę - przez pomyłkę ale w dobrą stronę :-)

Widok na Słowackie Tatry

Witajcie w Tatralandii


Oczywiście nie zabrakło czasu na szaleństwa na wszelkiego rodzajach zjeżdżalni, których tu jest wszystkich 26. Nas oczywiście interesowały te najbardziej odjazdowe i ekstremalne.
Do najciekawszych należały TORNADO gdzie wpadało się w ogromny wir a siła odśrodkowa wypychała cię na obrzeża zjeżdżalni a następnie ruchem niekontrolowanym wpadało się do basenu.
Kolejną mega atrakcją był TRIO i BUMERANG. Ten drugi był odlotowy. To jest największa raftowa zjeżdżalnia w Europie i zapewniała niezapomniane wrażenia.

Pełny opis poszczególnych zjeżdżalni w Tatralandii znajdziecie pod tym linkiem - zapraszam.

Szaleństwo na Bumerangu ;-)

Jednym słowem ubawiliśmy się na maksa.

Niestety jak to zawsze bywa, wszystko co dobre, szybko się kończy i po jakiś 5-6 godzinkach pluskania się we wszystkim co można - trzeba było wracać.
Wspomnę jeszcze o bardzo ważnym wydarzeniu a mianowicie od tamtego dnia należę do nielicznych, którzy na zjeżdżalni Dubble Bubble - wyjechali poza basen na pontonach, sunąc po wodzie jak kamień rzucony w tzw.kaczuchę. Było mega ekstremalnie i niebezpiecznie. Kompanem, który mi towarzyszył w tej przygodzie okazał się Kacper, którego obecność czasami może przynieść nam małego pecha w postaci różnych niezapowiedzianych wydarzeń :-) Na szczęście skończyło się na chwilowym strachu i kupie śmiechu :-) - jak zresztą sam zapowiadał.

Wymoczeni - wracamy do Hrabusic

Droga powrotna do Hrabusic przez Poprad zajęła nam jakieś 2 godzinki, licząc jeszcze zakupy w Kauflandzie na wieczornego grilla. Tam wspominając miniony dzionek i zajadając przepyszne skrzydełka z kurczaka przygotowywaliśmy do następnego dnia naszej wyprawy.

Widoki na Tatry Słowackie w drodze powrotnej

Widoki z Kauflandu

Widoki na Tatry z naszej posiadłości

Nasze przepyszne skrzydełka :-) mniam

Jutro czekał Nas trekking w Słowackim Raju na szlaku "Piecky"

CDN......

niedziela, 28 czerwca 2015

Zapraszamy do Słowackiego Raju

Witam

Sezon w pełni. Wakacje właśnie się rozpoczęły. Czas na "Wielką Przygodę" z Big Adventure.
Zapraszamy Was do odwiedzenia z Nami najpiękniejszego zakątka Słowacji zwanego "Słowackim Rajem".

Zainteresowanych wyprawą do Słowackiego Raju prosimy o kontakt z biurem pod adresem mail'owym: biuro@bigadventure.pl
Obsługujemy wyłącznie zorganizowane grupy - min.5-6 osób. Koszty dostosowane są do grupy i jej wymagań.

Zapraszamy i do zobaczenia na szlaku przygody.