Obserwatorzy

piątek, 18 lipca 2014

Busem po Europie - Pierwsza wyprawa do Słowackiego Raju

18-20 lipca 2014 r.

W tych dniach braliśmy udział w pierwszej wyprawie do Słowackiego Raju. Uczestnikami byli bracia Wałęsowie oraz Ania. Skromnie ale efektownie :-)

Trochę faktów dla przypomnienia

Słowacki Raj to jeden z najpiękniejszych rezerwatów leżących niedaleko granicy RP. Zajmuje 19763 hektara i należy do Krasu Spisko-Gemerskiego. Oprócz 200 jaskiń na wyróżnienie zasługuje wpisana na listę UNESCO - Dobszyńska Jaskinia.
Do najciekawszych należą:
  • Sucha Bela
  • Przełom Hornadu
  • Piecky
  • Sokolia Dolina
  • Klasztorny Wąwóz 
  • Tomaszowski Głaz

18 lipca - wyruszamy 

Trasa wiodła przez Kraków i Zakopane. Dojazd do Słowackiego Raju nie stanowi wielkiego problemu, należy odbić na 49-tkę na Jurgów a potem już po słowackiej stronie 67-mką w kierunku Popradu. Z Popradu to już rzut kamieniem do miejscowości (wsi) Hrabusice - którą polecam jako miejsce wypadowe do Słowackiego Raju ze względu na jej bardzo bliskie położenie.

Sama miejscowość niczym specjalnym się nie wyróżnia, no może poza faktem, że na mieszka tu naprawdę znaczna ilość osób narodowości romskiej.
Nas zauroczył wszędobylski spokój, cisza i przepiękne krajobrazy na Słowackie Tatry, szczególnie w promieniach zachodzącego słońca.
Sama trasa też jest widowiskowa. Naszą podróż rozpoczęliśmy o 6 rano by po jakiś 6-7 godzinach spędzić 3-godziny w termach popradzkich. Mmmmmm ... naprawdę warto.

Widoki na trasie - Słowackie Tatry

Termy w Popradzie

Gdy już dotarliśmy do miejsca docelowego (prywatna kwatera) i małym odpoczynku w zasadzie minął nam dzionek, który kończyliśmy w lokalnym pubie spijając piankę z Kozla.

W miejscowym pubie

Hrabusice z widokiem na Tatry

Kozelek na dobranoc :-)


19 lipca - dzień zmagań

Tego dnia przywitał Nas prześliczny, słoneczny dzień. Mieliśmy przed sobą bardzo ambitny plan a mianowicie pokonanie dwóch najciekawszych odcinków trasy Słowackiego Raju (Przełom Hornadu i Suchą Belę). W takiej też kolejności zaczęliśmy nasz trekking.

Ruszamy na trasę


Pierwsze wyzwania - przynajmniej dla Ani :)

Pierwsze wrażenia z trasy (dla mnie osobiście) były oszałamiające. Przepiękne widoki, trasa co prawda o średnim stopniu trudności ale na pewnych jej odcinkach potrafiła dać nieźle w kość. Ktoś niewprawiony i wrażliwy na niewielkie ekspozycje może być lekko podekscytowany kiedy będzie pokonywał drewniane szczebelki kładek lub metalowe schodki wystające ze skał.
Cała jednak frajda właśnie w tym :-)

Metalowe kładki nad Hornadem

Wiszące mosty




A ku ku :-)

Wyzwanie dla osób z lękiem wysokości



Czułem się jak dzieciak, który wreszcie dostał swoją ulubioną zabawkę - uwielbiam takie trasy z przygodami, na mojej twarzy przez dłuższy czas zaznaczał się wyraźny LOL.
Pogoda dopisywała, trasa wiła nam się zgodnie z kierunkiem rzeki Hornad, którą można spływać kajakami. Od czasu do czasu pokonywaliśmy liczne drewniane schody, pachołki, kładki, metalowe schodki wyrastające prawie wprost ze skał oraz liczne wiszące mosty a jedynym zabezpieczeniem podczas trekkingu były łańcuchy.
Przy największym wiszącym moście, przy którym odbija wiele szlaków prowadzących w większości do schroniska w Klasztorysku, zdecydowaliśmy się jednak dojść do Letanovskiego Młynu, gdzie ugasiliśmy nasze pragnienia spijając piankę ze Złotego Bażantu - najpopularniejszego słowackiego piwa.
Złoty Bażant na upalne dni

Tego radzimy nie zrywać

Nadmienię, że trasa wiodąca do Młynu dostarcza ogrom przyjemności w pokonywaniu to coraz wymyślnych kładek na trasie. Przeżycia ekstremalne - gwarantowane.
Będąc w młynie postanowiliśmy skrócić trasę i pójść już w stronę schroniska - powodem był fakt, że czekała na Nas jeszcze Sucha Bela - jak wspomniałem - mieliśmy ambitny plan :)
Osoby z dużą ilością czasu mogą jeszcze (z młyna) ruszyć w kierunku Tomaszowskiego Głazu, który swoim wyglądem lekko przypomina słynny głaz Preikestolen w Norwegii. Widoki oszałamiające.



Ruiny dawnego klasztoru


Jak już wspomniałem ruszyliśmy do schroniska, gdzie można zasilić swe baterie, smacznie zjeść coś wypić i ruszyć dalej. Czas Nas gonił, od schroniska mieliśmy jakieś godzinkę zejścia, więc nie marnowaliśmy czasu i czym prędzej puściliśmy się w kierunku Podlesok gdzie rozpoczyna się trasa na Suchą Belę.

Gdzieś na trasie



Misowe wodospady


Ten fragment trasy jest najlepszy

Najlepsza część trasy na Suchej Beli

Sucha Bela to nic innego jak wąwóz skalny, przez który przepływa potok, który w zależności od pory roku przybiera swe rozmiary do rwącej rzeki by zmienić się w malutki potoczek w porze suchej. Nie zależnie od tego, wrażenia z trasy gwarantowane. Całą trasę pokonuje się skacząc z kamienia na kamień lub pokonując drewniane kładki stanowiące tymczasowy most. Całość dopełniają przepiękne wodospady i metalowe drabiny, po których trzeba się wspiąć by pokonać różnicę wzniesień jaka następuję podczas trekkingu.









Widok na Hrabusice


To naprawdę przepiękny zakątek Słowacji, wszystkim odwiedzających te strony - naprawdę gorąco polecam. Uwaga jednak na metalowe drabinki, są śliskie i pną się czasami na znaczną wysokość co osobom wrażliwym na ekspozycję, może sprawić nie lada wyzwanie - mimo tego faktu polecam spróbować przejść całość trasy, która zajmuję ok.3 godzin.

Wykończeni ale plan zrealizowany :-)


Dzień kończyliśmy około 21.00, wracając z trasy totalnie wykończeni. Było jednak warto. Ambitny plan zrealizowaliśmy w 100%-tach.

20 lipca - czas powrotu

Dzionek zaczęliśmy od śniadanka, padła ambitna propozycja zaliczenia Wielkiego Sokoła ale czas bym nam nie pozwolił na taki plan. W zamian zanim opuściliśmy Słowację, pojechaliśmy zwiedzić jedną z licznych w tym rejonie jaskiń - lecz ta charakteryzowała się tym, że wnętrze jej jest całe skute lodem co sprawia, że wizualnie jest to jedna z najpiękniejszych jaskiń tego typu.
Wejście do Jaskini Lodowej Dobszyńskiej jest płatne a jej zwiedzanie zajmuje ok.30-45 minut z przewodnikiem. Naprawdę polecam zobaczyć to cudo natury.

Zwiedzając Jaskinie Lodową - lepiej się ciepło ubrać


Dominik we mgle :-)


Powrót zajął nam podobny czas jak przyjazd w te regiony. Podsumowując; byłem naprawdę ogromnie zaskoczony skalą piękna przyrody tego rezerwatu. Sam Słowacki Raj oferuje wiele tras, które można rozłożyć na kilka dni i w pełni korzystać z uroków tego miejsca. Ja osobiście polecam miejsca wymienione na początku wpisu. Jedno wiem na pewno.... jeszcze tu wrócę sam lub z grupą śmiałków chcących zażyć odrobinę przygody.

Wracamy do domciu

Słowackie Tatry żegnają


Do zobaczenia na szlaku.