Obserwatorzy

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Busem po Europie - Czechy-Słowacja-Austria 2015

BRNO - CZECHY

Witam podróżnicy w kolejnej odsłonie naszego podróżniczego bloga.
Pod koniec wakacji postanowiliśmy zorganizować kolejną wyprawę po Europie . Tym razem padło na Morawy w Czechach. W dalszej części postanowiliśmy jeszcze odwiedzić stolicę Słowacji - Bratysławę i oddaloną od niej 70 km - stolicę Austrii - Wiedeń. W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze przepiękne czeskie miasteczko o nazwie Ołomuniec.
Wszystko to w 6 dni pokonując 1640 km.

Ale po kolei.

Mówiąc o Płd.Morawach mam na myśli stolicę Moraw - Brno - drugie zaraz po Pradze największe miasto w Czechach oraz rejon Morawskiego Krasu w którego skład wchodzi rezerwat Przepaść Macocha z licznymi na tym terenie jaskiniami.

Nasza przygoda zaczęła się w poniedziałek 24 sierpnia, gdzie wcześnie rano ok.6-stej naszą kochaną busem-misią (tak ją pieszczotliwie nazywam) ruszyliśmy w stronę Brna w składzie: Mati, Adam, Kacper, Marci, Karolina i oczywiście szefuncio.

Tego dnia Adam szalał wymyślając co chwila jakieś nowe śmieszne historie, które nie sposób wszystkich zapamiętać. To dobrze bo humory dopisywały. Jego "Złote Buty" błyszczały i stały się tematem rozmów. Pogodę oczywiście zapewnił Mati - nawet nieco przesadził gdyż temperatury po 37 stopni dawały nam nieźle popalić.
Podczas przejazdu przez powiat gliwicki naszym oczom ukazywały się miejscowości powiatowe w dwóch językach - polskim i niemieckim. Mijając coś takiego człowiek zaczyna czuć się obco. Czyżby powrót do macierzy?
Dziwne - choć tego typu rzeczy dzieją się również w Zielonej Górze i miejscowościach przygranicznych. V rozbiór Polski? Hmm?????

Wracając jednak do wyprawy - po jakiś 4 do 5 godzinkach jazdy wjechaliśmy autostradą na teren Czech. Pech sprawił że podczas całej tej podróży nigdzie nie było miejsca gdzie można by kupić winietę obowiązującą na terenie Czech by swobodnie przemieszczać się tamtejszymi autostradami i drogami szybkiego ruchu. No i tu zaczęła się pierwsza a jak się później okazało - nie ostatnia przygoda naszej wyprawy.
Zmuszeni do zjazdu z autostrady w celu poszukiwania winiety zjechaliśmy do małego czeskiego miasteczka, krążąc po okolicy w poszukiwaniu stacji benzynowej, gdzie można by było ową winietę zakupić. Manewrując po wąskich uliczkach zahaczyliśmy tylnym kołem o krawężnik prując oponę na dobre.

Uff wkradło się trochę nerwowości ale Mati i Adam sprawnie sobie poradzili z kołem zapasowym i jego wymianą. Niestety nadal nie mieliśmy winiety a jak się jeszcze później okazało co niektórzy z uczestników nie mieli wystarczającej ilości koron i euro.
Po naprawie koła nie tracąc czasu na szukanie jakiejkolwiek stacji wróciliśmy do Polski szukając przygranicznych miejscowości gdzie można by było kupić winietę oraz zahaczyć o kantor.
Używana opona kosztowała nas 100 zł - stara była jedynie do wyrzucenia. Zaraz potem znaleźliśmy kantor i zaopatrzyliśmy się w potrzebną kasę oraz winietę.
Teraz bez przeszkód mogliśmy wrócić na autostradę i ze spokojem kontynuować trasę do Brna - hehehe - do czasu :-)

I tu kolejna niespodzianka. Poruszaliśmy się co prawda po autostradzie ale liczne zwężenia i remonty nawierzchni sprawiły że podróż dłużyła nam się w nieskończoność. Dlatego też w Brnie zameldowaliśmy się dopiero pomiędzy 14 a 15-stą. Intuicyjnie zacząłem coś podejrzewać, że ta wyprawa dostarczy Nam jeszcze wiele niespodzianek - dużo się nie pomyliłem - ale o tym później :-)

Po przełamaniu rebusów jakie dostarczyła Nam Eva - Czeszka - właścicielka apartamentu w regionie Brno-Slatina - gdzie zakwaterowaliśmy się z powodzeniem odnajdując wszystkie potrzebne klucze.

Dla osób zainteresowanych polecam portal airbnb.pl - gdzie można znaleźć ciekawe formy noclegów w przystępnych cenach praktycznie już w każdym rejonie świata. Naprawdę polecam.

Po rozgoszczeniu się w apartamencie do głosu doszedł Nasz kwatermistrz, który niezwłocznie zarządził wyjście na miasto i dokonanie koniecznych zakupów w celu sporządzenia posiłków na kolejne 5-6 dni. A przy okazji dokonaliśmy mały rekonesans miasta zapoznając się z podstawowymi jego atrakcjami. Dojazd do centrum Brna zajmował ok 20 minut trolejbusem albo tramwajem i kosztował 25 koron.

Przechadzając się ulicami Brna zawitaliśmy na Plac Wolności na którym znajduje się dość nietypowy zegar astronomiczny, który o godzinie 11-stej każdego dnia wyrzuca (ku uciesze turystów) kulki stanowiące swego rodzaju pamiątkę z Brna. Więcej na temat tego cuda można znaleźć na: http://brnonow.com/2010/09/brno-cock-clock/

Samo miejsce jest wizytówką miasta, gdzie naszym oczom ukazują się przepiękne domy i kamienice bogato zdobione, które niegdyś tworzone były przez najznakomitszych mieszczan brneńskich oraz szlachciców morawskich.
Plac ozdabia barokowa Kolumna Mariacka z 1679 roku oraz renesansowy pałac - Dom Panów z Lipy z dziedzińcem arkadowym.
Kolorowe tramwaje

Fontanna na Placu Wolności

Pięknie zdobione kamienice

Plac Wolności - Wizytówka Brna

Następnie skierowaliśmy się w stronę wzgórza Petrov mijając Stary Ratusz i wchodząc na Targ Warzywny którego zdobi barkowa fontanna Parnas wzniesiona w latach 1690-1695. Symbolizuje ona jaskinię zbudowaną z naturalnych kamieni udekorowaną alegorycznymi postaciami przedstawiającymi trzy dawne imperia - Babilon, Persję oraz Grecję.

Targ Warzywny - w tle Katedra sv.Pavla i Petera

Stary Ratusz z krzywym pinaklem

Tu można kupić moravskie wina

Widok na Teatr

Barokowa Fontanna Parnas

Zmęczenie oraz późna już pora nie pozwalały Nam na dalszą eksplorację miasta, którą zaplanowaliśmy na następny dzień. Świadectwem zmęczenia była przezabawna sytuacja, gdzie jeden z członków wyprawy - Kacper, po prostu "Wygrał Życie" :-) hehehe. O co chodzi? Już pisze... otóż Kacper kupując kulkę loda zamiast dać 100 koron dał sprzedawcy 100 euro. Oczywiście sprzedaż została przyjęta i wypłacono mu resztę również w euro lecz niestety po nieciekawym przeliczniku. Kacper chyba naprawdę zmęczony leci do Nas krzycząc i parskając śmiechem, że właśnie sprzedawców lodów zrobił w konia dając im 100 koron (tak myślał) a otrzymując resztę w euro - około 95 euro. Gdyby tak naprawdę było, faktycznie wygrałby życie :-) heheh ale jak się później okazało po sprawdzeniu portfelu bardzo uważnie - zapłacił za kulkę loda 5 euro. Wow - faktycznie - wygrał życie :-)

Pękaliśmy ze śmiechu ale tak to już jest z naszym Kacprem.
Adam krótko stwierdził  - "co za z** genetyczny".  :-D
Po tej akcji czym prędzej wróciliśmy tramwajem do apartamentu by cieszyć się z 1-szego dnia naszej wyprawy ku niezadowoleniu naszych sąsiadów, którzy myśląc że zjechali tu jacyś Ukraińcy co jakiś czas starali Nam się przypominać uciszając Nas z balkonu.
No cóż apartament może i był wygodny ale echo jakie się po nim niosło i puste ściany mieszkania powodowały że sąsiedzi mogli Nas niestety słyszeć. Tym bardziej że Kacper testował Evy biustonosze co widać na załączonym obrazku :-)

Maskobiustonosz testowany przez Kacpra

Gdzieś jeszcze przed północą powitaliśmy ostatniego członka wyprawy, który dojechał do Nas po rodzinnej eskapadzie z Chorwacji. Mam na myśli Śledzia, który stał się nieodzownym towarzyszem każdej naszej wyprawy.
I tak minął 1-dzionek naszej wyprawy a zapowiadało się jeszcze ciekawiej :-)


25 sierpnia 2015 roku - 2 dzień w Brnie

Dzień zaczął się oczywiście od porannej kawki i śniadanka po czesku. Zaraz po tym zapakowaliśmy się do tramwaju i ruszyliśmy na całodniowy podbój miasta.
Samo Brno nie do końca może zachwycać. Tym bardziej, że widzi się coraz bardziej na ulicach osoby bezdomne szukające wśród turystów łatwy cel zarobkowy albo młodzież, która zaczepia w poszukiwaniu dreszczyku emocji lub łatwego łupu. W każdym bądź razie trzeba być czujnym, bo licho nie śpi.
Dla osób, którzy poszukują więcej informacji na temat samego miasta zapraszam na moje wcześniejsze blogi pod linkiem http://bigadventureclub.blogspot.com/2013/09/tour-beer-2013-wyprawa-na-pdmorawy-brno.html, gdzie znajdziecie wiele ciekawych informacji na temat Brna.

Widok na Teatr (Divadlo)

Katedra św.Piotra


Prawa flanka

Widok od ogrodów królewskich

Widok na Brno - dworzec

Moje diabołki :-)

Wspomniane wcześniej "Złote Buty" ;-)

Denisowe Sady na wzgórzu Petrov

Widok na Zamek Spilberk - kolejny cel wędrówki po Brnie

Ten dzionek zaczęliśmy od eksploracji wzgórza Petrov by zobaczyć najważniejszą atrakcję miasta - Katedrę sv.Petera. Pierwotnie romańska bazylika przebudowana na styl gotycki znajduje się na wzgórzu Petrov i stanowi wizytówkę miasta. Tuż obok znajdują się górne tarasy Ogrodów Kapucyńskich oraz Park Denisa, gdzie można podziwiać panoramę Brna.

Wspomniana Katedra

Następnie udaliśmy się na Stary Ratusz by podziwiać panoramę miasta ze szczytu wieży ratuszowej. Widoki naprawdę imponujące - koszty żadne. Więcej informacji znajdziecie na: www.ticbrno.cz

Widoki z wieży ratuszowej


Widok na Katedrę


Wieści niosą że to najstarszy świecki budynek w Brnie oraz mieszanka stylów historycznych. Od początku XIV wieku do 1935  był siedzibą władz miejskich. Cechą charakterystyczną budowli jest kamienny portal wieży ratuszowej z krzywym pinaklem owianym legendami, dłuta Antona Pilgrama. Słuchy niosą że celowo uszkodził swoje dzieło, kiedy dowiedział się, że za jego prace zostanie mu zapłacona mniejsza kwota niż ustalane było. 

Kolejnym celem było znalezienie dobrej restauracji, gdyż odezwały się brzuszki i zaczęło nas od środka ssać. Polecam i poleciłem mojej grupie "Restaurację u 3 - Czartów" gdzie zapodają piekielnie dobre jedzenie. Tam spędziliśmy prawie 1,5 godziny rozsmakowując się w diabelskich smakach.

Knedliki na ostro

U 3-ech czartów - wspomniana diabelska restauracja

Piękny smakowity diabełek :-)

Napełnieni i szczęśliwi ruszyliśmy dalej w kierunku zamku Spilberk, który góruje nad miastem. Miejsce to reprezentuje zamek królewski z XIII wieku. Dawne więzienie narodów - znane na terenie Monarchii Habsburskiej. Obecnie siedziba muzeum miasta Brna. Pod zamkiem znajdują się kazamaty i mroczne pomieszczenia wybudowane w murach twierdzy. Więcej na temat zamku dowiecie się na www.spilberk.cz

Na zamku Spilberk

Widok na wieżę zamkową

Wejście na dziedziniec

Kazamaty

Panorama miasta Brno - widok z góry zamkowej

Nawiązanie do historii Monarchii Habsburskiej
Na chwilę uwagi z mojej strony zasługuje fragment mojej rozmowy na wzgórzu zamkowym, gdzie podczas podziwiania panoramy Brna i rozmów na temat diety, gdzie aby schudnąć nie je się po prostu pieczywa, Kacper stwierdził z wielką stanowczością, że w jego rodzinie jest to nie możliwe, gdyż unikanie pieczywa kończy się stwierdzeniem przy stole rodzinnym bardzo stanowczą odmową, którą mniej więcej brzmi tak; żryj chleb ku****** :-D
Lepszej historii podczas tej wyprawy nie usłyszałem.

Widok na Katedrę z ogrodów królewskich tuż pod zamkiem

To był ostatni punkt programu tego dnia, przyczyną szybszego powrotu okazała się deszczowa pogoda, która zrosiła Nas od czasu do czasu. Resztę dnia i wieczór spędziliśmy w naszych apartamentowcu wspominając miniony dzień i planując kolejny.

Nasza tymczasowa chacjęta :-)

Warto też wspomnieć o zdolnościach kulinarnych naszych dziewczyn, które w pełną gracją i pomysłowością przyszykowały na kolację przepyszne Pizzerki. Mniam

Marcelina w pocie czoła nad farszem

Doszliśmy też do wniosku, że minimalna kwota codziennych wydatków zaczynała się od minimum 200 koron.

Dweste Korun Ceskich

Następnego dnia czekała nas wyprawa do Morawskiego Krasu na którą zapraszał Kacper - ale to już w innym wpisie.

Do zobaczycha w następnym odcinku :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz