Obserwatorzy

sobota, 17 marca 2012

St.Patrick Festival w Dublinie - Lá 'le Pádraig lub Lá Fhéile Pádraig

Hello. Witajcie.
Ponownie pojawiłem się w Irlandii. Wow. Od mojego pierwszego pobytu w tym kraju minęło niecałe 2 lata. Wpadłem tu ponownie na 4 dni by wziąć udział w największym święcie Irlandii - czyli Festiwalu św.Patryka który tu odbywa się co rok 17 marca w najważniejszych miastach irlandzkich.

Mnie przypadł zaszczyt uczestniczenia w tym zielonych szaleństwie w stolicy Irlandii - Dublinie.

Legendy mówią że św.Patryk wykorzystując (shamrock) - trójlistną koniczynę symbolizującą Ojca, Syna i Ducha Świętego ewangelizował pierwszych irlandzkich chrześcijan. Obecnie zielona trójlistna koniczyna stała się symbolem Irlandii. 
Tego dnia każdy Irlandczyk spędza go na wszelkiego rodzaju zorganizowanych piknikach, festynach, koncertach, paradach ulicznych za dnia a wieczorami aż do rana, wypija hektolitry chmielowego napoju z dzbanami irlandzkiej Whiskey włącznie. To co się dzieje tego dnia na ulicach miasta to istne zielone szaleństwo. Tłumy mieszkańców ubranych na zielono oraz masę turystów przyjeżdżających tu co rok dopełnia ten cały krajobraz. Ma się wrażenie jakby ta cała zielona wyspa naglę wyrosła na ulicach miasta. Zielony potok czapek, masek, flag, kostiumów, w każdym lokalu koncerty, irlandzki folklor, tańce, zabawa, śpiewy, sprawiają wrażenie niekończącej się imprezy. Puby i wszelkiej maści lokale są wypełnione do ostatniego miejsca a zamówienie piwa graniczy z cudem.
To jest absolutnie obowiązkowy punkt programu podczas festiwalu. Baw się dobrze, tego nie da się zapomnieć.

Nas dwóch już zaprawionych w bojach muszkieterów nie było trzeba długo namawiać. Orientując się nieco w programie festiwalu o 11.00 pojawiliśmy się na na głównej ulicy O'Connel Street gdzie miała odbyć się coroczna parada festiwalu.
Zaczyna się ona zawsze od przejazdu królewskiej karocy i włodarzy miasta. Potem przez jakieś dwie godziny uczestniczysz w największym pokazie przeróżnych barwnych strojów, szkół tańca, masek i maskotek, ulicznych grajków, animatorów kultury itd.
Zgadnijcie co dzieję się później ?
Hmmm.......
Nie chciałbym spłycać tematu tylko do picia alkoholu - ale tak, tak właśnie jest :-) Po zakończeniu parady wszyscy udają się na Temple Bar gdzie zaczyna się wielkie zielone szaleństwo. Osobiście polecam zorganizować sobie tego dnia całodniowy trekking po wszelkiej maści pubach i lokalach. Tańcz i baw się dobrze.
Wrażenia gwarantowane - kac też :-) ale to dopiero rano.
Zobaczcie zresztą sami.

Aaaa i przepraszam za mój strój - wyróżniałem się z tłumu jako czerwono-czarny punkt na zielonym morzu. Wynika to z faktu, że nie zabrałem żadnego bagaży oprócz torby podróżnej co dawało mi pewien komfort podczas lotu Ryanair'em.

Welcome St.Patrick Day























Polecam - prawdopodobnie najmniejszy pub na świecie






Pocałuj mnie w dupę - w języku Gaelic


Szaleństwo na Temple Bar







Morze, morze ludzików - jest klimacik

Heya heya hoooo




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz