Obserwatorzy

piątek, 16 czerwca 2017

Słowenia 2017 z theTravelbus - Podróż wśród Alp Julijskich

3-dzionek wyprawy.

Poranek przywitał nas ciepłą wręcz duszną pogodą. Tego ranka wstaliśmy nieco później z wiadomych oczywiście względów :-)
Szybka toaleta w cholernie zimnej górskiej wodzie pobliskiej tamy i można było rozpocząć 3 dzień przygody po Słowenii, który rozpoczął się od śniadanka (przepysznej jajecznicy zrobionej przez Sandrę) oraz kawy. Zaraz później zwinęliśmy cały nasz dobytek do busa i ruszyliśmy podziwiać Alpy Julijskie.

Pierwszym miejscem gdzie zawitaliśmy była miejscowość Cave del Predil we Włoszech, wpadliśmy tam na chwile do górniczego miasteczka na pyszne włoskie Espresso za 1 eurociaka w "CONE BAR". Pyszna włoska oryginalna kawa - mmmm pycha.

To są właśnie te smaczki kiedy podróżujemy po zakątkach naszego globu i nagle lądujesz w jakieś zapyziałej wsi aczkolwiek przepięknie geograficznie położonej i degustujesz wyśmienitą kawę. Kwintesencja podróżowania.



Na trasie do Włoch

Ktoś tu jest bardzo zainteresowany widokami.... hahah




Cone Bar


Same miasteczko ma (jak się okazuje) przebogatą historie. Położone jest w Dolinie Rio del Lago 15 km od granicy ze Słowenią - dziś jest znacznie wyludnione po eksploatacji górniczej, która trwała tu do 1991 roku. Wykute tu korytarze oprócz funkcji eksploatacyjnej tych terenów pomagały w przeszłości również odzyskać wolność politycznym uciekinierom którzy wiali przed komunistyczną władzą Jugosławii. Dziś znajduje się tu Muzeum Górnictwa, które można zwiedzać.


Zajechaliśmy jeszcze do Lago del Predil na punkt widokowy jeziora o tej samej nazwie, przepięknie położonego wśród Alp. Cudo, kolorystyka wody hipnotyzowała. Widoki przecudne.
Jeśli zajedziecie w te strony koniecznie zobaczcie jeszcze niedaleko położony Wodospad Fortino. Nam starczyło jedynie czasu na 15 minutowe selfie i trzeba było ruszać dalej w kierunku drugiego celu naszej wyprawy tego dnia - czyli najwyższego wodospadu w Słowenii - Wodospadu Boka.

Cała ekipa przy Lago del Predil








Trasa wiodła przez bardzo widowiskową alpejską drogę w kierunku granicy ze Słowenią aż do miejscowości Bovec nad rzeka Socza.


Widok na Ford Predil

Przekraczamy granice


Wodospad Boka uznawany jest za jeden najpiękniejszych w Słowenii, choć mnie osobiście bardziej podobał się wodospad Savica. Boka ma wysokość 106 metrów a razem z mniejszymi kaskadami osiąga ponad 140 metrów. Po obfitych deszczach szerokość dochodzić może nawet do 30 metrów. Aby się tam dostać najlepiej zostawić auto na parkingu przy Hotelu Boka niedaleko miejscowości Žaga. Stamtąd mamy już lekki 10-15 minutowy trekking pod górę na platformę widokową by podziwiać ten cud natury. Oczywiście dla wytrwałych polecam wspiąć się na sam szczyt do miejsca gdzie wypływają wody tego imponującego wodospadu.

Boka Waterfall







Coś się zbliża




Zanim ruszyliśmy dalej postanowiliśmy jeszcze zażyć kąpieli w lodowatej Soczi, gdzie co chwila można zobaczyć zmagania uczestników spływów kajakowych lub raftingu. Kolor wody hipnotyzuje i chcę się koniecznie skoczyć bez względu na temperaturę. Odważnym morsom - polecam.



Długo jednak nie dane nam było zrelaksować się po trekkingu w upalny dzień gdyż już za horyzontem górskich szczytów można było zobaczyć zbliżający się (jak się później okazało) argamedon pogodowy :-)
Udało się nam co prawda dotrzeć bezpiecznie do busa ale potem zaczęła się niezła zabawa. Przyszedł tak porywisty wiatr z deszczem, gradem i burzą że czuć było jak nasz kochany VW T4 zaczyna się lekko unosić na wietrze. Przez chwilę było nawet apokaliptycznie hahahaha :-) taki kolejny smaczek podróżowania :-)


20 minut później mogliśmy ponownie cieszyć się blaskiem słońca i przepięknymi widokami Alp Julijskich.

Kolejnym punktem na mapie wyprawy był Tolminski Wąwóz znajdujący się na terenie Triglavskiego Parku Narodowego. W internecie znajdziecie go pod nazwą Tolminska Korita. Miejsce to nie ustępuje swym pięknem Wąwozowi Vintgar. I tu znajdziecie przeróżne formy skalne poprzecinane mostami i kładkami drewnianymi. Punktem kulminacyjnym wąwozu jest "Głowa Niedźwiedzia" i "Most Diabła" który wisi 60 metrów nad korytem rzeki Tolminka. Czas tradycyjnego zwiedzania wynosi 1,5 h do 2h,  nam zajęło to niecałą godzinkę. Zanim jednak weszliśmy na szlak (płatny 4 euro) skorzystaliśmy jeszcze z pobliskiej restauracji Okrepcevalnica, gdzie zasililiśmy nasze brzuszki tradycyjnym słoweńskim jadłem. Było pysznie.


Tradycyjne bałkańskie Cevapcici

Ale wróćmy jeszcze do samego wąwozu.  
Medvedova Glava to nazwa naturalnego głazu który utknął między skałami tworzących kanion Zadlaščica. Kamień pokryty roślinnością do złudzenia przypomina głowę niedźwiedzia. Zresztą oceńcie to sami czy jest tak faktycznie.


Most Diabła





Głowa Niedźwiedzia



















Niedaleko wspomnianego mostu znajduje się "Jasknia Dantego" - jedna z wielu jaskiń wydrążona przez rzekę Socza. Ma długość 1 140 metrów, my zapuściliśmy się jedynie na końcówkę (czyli 40 metrów) dało nam to chwilowe wytchnienie od upałów jaki tego dnia nam doskwierał. Nie wiem czy jest to powód do dumy ale pociłem się jak byk na korridzie. Lało się ze mnie jak u źródeł wodospadu Boka :-)




Ostatnim etapem naszej podróży tego dnia było znalezienie kolejnego miejsca noclegowego na dziko. Zanim jednak udało się go znaleźć w okolicach Castello di Gorizia na parkingu niestrzeżonym, dumnie zajechaliśmy do miasteczka w poszukiwaniu włoskiego wina, które zlokalizowaliśmy w trybie ekspresowym :-). Jakie było zaskoczenie w oczach właściciela lokalnej winiarni kiedy usłyszał zamówienie na 60 litrów wina.







Końcówka dnia była również emocjonująca na horyzoncie bowiem pojawiła się kolejna zapowiedź pogodowej katastrofy w postaci gigantycznej burzy ale na nasze szczęście rozeszło się po kościach. Wieczór a w zasadzie już noc obfitowała w przeróżne opowieści, zabawy oraz hektolitry wypijanego włoskiego wina - z górnej i dolnej fermentacji :-) - wtajemniczeni wiedzą o co chodzi.





I tak minął kolejny dzień wyprawy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz