Obserwatorzy

poniedziałek, 2 maja 2016

Ostatki na Węgrzech

Ostatki na Węgrzech - znaczy że wszystko co dobre szybko się kończy.

Przy stadionie
Kolejny dzień w Budapeszcie spędziliśmy ....hm jakby to powiedzieć ... lajtowo :)
Było dużo snucia się po mieście, dużo też czasu spędziliśmy w naszej arabskiej knajpie grając w 1000-ca i smakując tamtejszą kuchnie.
Ktoś by pomyślał że chłopaki wyjechali na Węgry a polubili arabskie klimaty, nawet dziś biorąc pod uwagę dzisiejszą sytuację w Europie.
 W każdym bądź razie strachu nie było, lokal przepiękny, oferta też, jak na centrum bardzo przystępne ceny, więc czego chcieć więcej.
Powodem oczywiście takiej sytuacji była również pogoda - tego dnia pokropywało oraz zaczęło doskwierać ogólne już zmęczenie.

Ostatnimi siłami skoczyliśmy jedynie na Stadion Ferenca Puskasa - rejony Sport Arena, gdzie znajduje się ich największy stadion w mieście.
Dupy nie urywało rzekłbym :D.

Stadion Ferenca Puskasa
Trzeba jednak oddać hołd temu dyskowi i powiedzieć parę słów, że sam stadion może pomieścić 56000 tyś. osób i głównie służy jako arena piłkarska. Stadion sam w sobie raczej już leciwy zbudowany w latach 1948-53 nie należy do obiektu 1-szej świeżości - choć na pierwszy rzut oka może się podobać - kwestia gustu. Imię zaś przyjął po największej węgierskiej gwieździe piłki nożnej w latach 50-tych.

Tereny Sport Arena


Wracając do cetrum miasta i spędzając trochę czasu w metrze mogliśmy podziwiać lokalsów. I tu się nasuwa bardzo fajna konkluzja a mianowicie gdziekolwiek by się niepojechało do miasta które można uważać za multikulturowe to zawsze w miejscach takich jak metro można spotkać tzw. "dziwaków" mam tu na myśli ludzi, którzy w sposób dla siebie charakterystyczny okazują a raczej pokazują wszystkim dookoła jaki status społeczny reprezentują. Haaa i to wszystko w metrze.

W metrze

Bądźcie gotowi zatem zobaczyć (oprócz oczywiście już wielu osób bezdomnych) np. kobietę, która wszystkim pasażerom pokazuje fakusa albo pretensjonalnie dłubie w nosie i do tego szczerzy kły na lewo i prawo albo próba oszustwa polegająca na sprzedaniu ci przez bezdomnych nieważnego biletu na metro. To taki malutki przykład tego co cie może spotkać - ale generalnie możesz się czuć bezpiecznie i to jest najważniejsze.

Fajna sprawa dotyczyła również naszego miejsca gdzie spożywaliśmy co rano śniadanie, okazało się bowiem, że właśnie tu można też smacznie zjeść tradycyjne węgierskie dania - a my się lataliśmy po mieście szukając odpowiedniej knajpy :)

Zupa gulaszowa - pyyycha - polecam :D

Tego dnia również spróbowałem chyba najsmaczniejszego kebab'a na świecie w rejonie Ferenciek Tere - niedaleko Mostu Elżbiety - po prostu pycha, świeżutkie mięso i warzywa rozpływały się w moich ustach. Mmmmm niezapomniana chwila rozkoszy.

Po kilku godzinach spacerkiem po budapesztańskich uliczkach ponownie wylądowaliśmy u arabów - ten lokal wyjątkowo przypadł Nam do gustu - może też dlatego że znajdował sie na przeciwko drzwi naszego hostelu a nie koniecznie z powodu jego menu :)

Jak zacząłem tak i skończe, więc z przykrością musieliśmy odnotować fakt, że nasza majówka powoli zbliżała się ku końcowi. Jutro czekała nas 10-godzinna podróż powrotna do kraju.
Ale to już inna bajka.
Ahoj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz